Nie mam pomysłu co tu napisać....

wtorek, 14 października 2014

Prolog~~ Obietnica

Jak obiecałam...trochę krótkie:c




-Wierzysz w Boga braciszku?- zapytałem chwytając go za nadgarstek. Zjechałem ręką na jego dłoń. Była okropnie zimna.
-A powinienem wierzyć?- odpowiedział.- Powinnyśmy wierzyć w coś, czego tak naprawdę nie ma?
Przekrzywiłem głowę w bok, patrząc na niego uważnie. Próbowałem zrozumieć co właśnie do mnie powiedział, jednak nie za bardzo mi to wyszło. Nawet przez rękawiczkę czułem jak zimna jest jego dłoń. Martwiło mnie to. Ciemne kosmyki jego poszarpanych włosów delikatnie falowały na wietrze. Był zapatrzony w horyzont. Zastanawiałem się co jest w nim takiego ciekawego.
-Ludzie mówią, że Bóg jest w niebie.- głos brata przerwał ciszę i nadał jej odpowiednią barwę.-Unieś głowę w górę i spójrz.
Zrobiłem dokładnie to, co powiedział. Kilka płatków śniegu zawirowało w powietrzu. Uciekły pod wpływem mojego oddechu.
-Widzisz Go?-zapytał.
Zmarszczyłem brwi uważnie wpatrując się w niebo. Widziałem ciemne chmury oraz promienie słońca, które próbowały się przez nie przedostać.
-Nie...- odparłem ponownie przenosząc wzrok na brata.
On uśmiechnął się lekko. Był cały blady.
-Ponieważ Go tam nie ma.- szepnął brunet.-Po prostu nie ma.
-To dlaczego mama mówiła, że Bóg istnieje?-zapytałem zaciekawiony.
Poczułem jak starszy ode mnie chłopak mocno zaciska pięści. Bolało.
Dobrze pamiętałem, że zawsze na dobranoc tata czytał mi książkę. Była gruba, w twardej, białej okładce. Opowiadała o mężczyźnie, który umarł, za wszystko. Za ludzi. Złych i dobrych. Nie rozumiałem tego zupełnie, a jednak zawsze słuchałem tego z zaciekawieniem. Podczas obiadu modliliśmy się przed i po posiłku. Rodzice opowiadali o Bogu. Może mówili nieprawdę?
-Gdyby Bóg istniał, nie pozwoliłby żebyśmy zostali sami.- brunet spojrzał na mnie i skrzywił się lekko.
Był jeden grób, z marmuru. Staliśmy przed nim, cali zmarznięci. Śnieg przykrył imiona rodziców tak samo jak płytę nagrobkową. Na niej był jeden znicz. Tylko jeden. Od nas, dla nas. Nie rozumiałem tego wszystkiego.
-Kiedy wrócą?- zapytałem wtulając się w ciepłe ciało mojego brata.
-Już nigdy.- szepnął.- Chodź, wracamy.
Chłopak chwycił mnie za rękę. Pożyczyłem mu swoją rękawiczke.
Tak bardzo nie chciałem żeby było mu zimno. Nie chciałem żeby mnie opuszczał.
 Był jedyną osobą, która mi została.

2 komentarze:

  1. Wszystko fajnie i tak dalej, ale GDZIE są kolejne rozdziały??? Ja chce jeszcze, ja chce jeszcze teraz, już! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Za jakis czas dodam tu nowy komentarz. Mądra Lou zapomniala hasla do bloga. Przepraszam

    OdpowiedzUsuń