Yo!
Jeżeli ktoś dotrwał do następnego posta to miło. Bardzo. Przepraszam, że dodaje go z takim opóźnieniem, nie będę się tłumaczyć sprawami rodzinnymi. Rozdział dość krótki wiem. Powiem jedynie, że mi się nie chciało, a zmobilizowało mnie kilka osób:3
Zapraszam na pierwszy rozdział, mam nadzieję, że się spodoba. Podobnie jak wcześniej proszę o komentarze w Waszej strony.
Rozdział I AiS - 1
Przeciągnąłem się, otwierając oczy i zasłoniłem dłonią swoje usta, ziewając. Zamroczony, a na dodatek kompletnie nie wyspany, rozejrzałem się po samochodzie, poszukując Ichiru, lecz nigdzie w zasięgu mojego wzroku nie mogłem go znaleźć. Zmarszczyłem nieco brwi i podniosłem się z pozycji leżącej, rozmasowując obolały kark. Samochód, jak już się wielu na pewno przekonało, nie jest dobrym miejscem do spania. Niestety, podczas wakacji trzeba od czasu do czasu zrobić te wyjątki, jednocześnie modląc się, żeby po wypoczynku w aucie wszystko nie bolało tak, że aż chce się umrzeć. Czy jest w tym jeppie lekarz? Uśmiechnąłem się leciutko, kiedy zauważyłem gdzie był zaparkowany samochód. Mały, przytulny domek letniskowy, stojący około sto metrów od jeziora, urzekał swoim pięknem. Wokół niego kwitło już kilkanaście kwiatów, chociaż były też i takie, które zachwycały jak narazie tylko wyglądem swoich zamkniętych, kolorowych płatków. Do drzwi wejściowych prowadziła mała, wąska ścieżka, otoczona różnorodnymi ozdobami trawnikowymi. I to się nazywa obsesja na krasnale.
Przeciągnąłem się jeszcze raz i żwawo wyskoczyłem z jeppa, na oścież otwierając jego czarne drzwiczki. Skoczyłem na ściółkę leśną przewieszając przez prawe ramię swoją ulubioną torbę podróżną. Musiałem poskładać koc, ten puchaty i mięciutki kocyk, który tak wiernie towarzyszył mi przez podróż w tą stronę. Na wszelki wypadek zamknąłem samochód, a kluczyki włożyłem do kieszeni.Naprawdę, czasami mój tata w ogóle nie myślał. Zostawił samochód otwarty, a w nim śpiącego mnie, portfel, pełno dokumentów i kluczyki w stacyjce. Jeżeli jakiś złodziej chciałby ukraść coś z tych powyżej wymienionych rzeczy (rzeczy, ponieważ nie sądzę, żeby ktoś chciał mnie porwać, no, być może dla okupu) zrobiłby to bez najmniejszego problemu.
-Senri!-usłyszałem nagle i zobaczyłem przy ogrodzeniu ciemno włosą brunetkę.
Uśmiechnąłem się szeroko i automatycznie ścisnąłem w rękach koc, natomiast moja przyjaciółka, przeszła przez ogródek. Nie minęła chwila, a ona znalazła się tuż obok mnie, zadowolona trzymając w dłoniach reklamówkę z zakupami. Patrzyła na mnie swoimi dużymi, piwnymi tęczówkami, lekko unosząc głowę w górę. Zaletą dojrzewania jest wzrost, a dokładniej to, że można urosnąć kilkanaście centymetrów w górę. Mutacja i inne takie rzeczy idą wtedy na boczny tor.
-Dzień dobry, kochaniutka!-zawołałem radośnie, a ona cichutko zachichotała i wtuliła się w moje ciało.
-Cześć Senri!-odpowiedziała. Czułem jak jej ręce stanowczo obejmują mnie w pasie.-Stęskniłam się za tobą!
-Ja też się stęskniłem. Gdzie tata? Mój tata.-wytłumaczyłem lekko speszony, natomiast brunetka ciągle się we mnie wtulała.-Ruukaaa...już możesz mnie puścić.
Chociaż dziewczyna była trochę niższa ode mnie, byliśmy w tym samym wieku, a przez to, że w gimnazjum chodziliśmy ze sobą do klasy, nasza znajomość przerodziła się w bardzo szczerą i dobrą przyjaźń. Ruka była dla mnie bardzo ważną osobą. Mówiłem jej wszystko to, co leżało mi na sercu, dzieliłem się z nią swoimi problemami oraz wstydliwymi tajemnicami. Gdyby nie była moją przyjaciółką, nie poznał bym Akiry. Więc... czy to dobrze?
Brunetka w końcu rozluźniła uścisk, aż do chwili, gdy odsunęła się ode mnie. Jej duże, piwne tęczówki zwrócone w moją stronę bacznie obserwowały każdy mój ruch. Westchnąłem cicho i przejechałem dłonią po swoich rudych, rozczochranych włoskach, po czym zakryłem nimi twarz. Ruka położyła swoje ręce na moich nadgarstkach. Czułem jej delikatny oddech na swojej skórze, więc zmarszczyłem nieco brwi i spojrzałem na nią uważnie.
-Coś się stało?-zapytała cicho, wlepiając swój wzrok w moje tęczówki.
Wiatr, który nagle się wymógł, poruszył liśćmi drzew. Wydawało mi się, że wszystko w tamtym momencie ucichło, a główne reflektory na scenie, są skierowane właśnie na nas. Na mnie i na Rukę. Zastanawiałem się, czy powiedzieć jej o wszystkim. Wziąłem głęboki oddech po czym szybko odwróciłem wzrok.
-Chodź do domu, proszę.-wyszeptałem cicho.-Opowiem ci wszystko, ale przy herbacie.
Dziewczyna pokiwała głową delikatnie, tak jakby w zamyśleniu analizowała moją wypowiedź. Zanim się zorientowałem mocno trzymała mnie za nadgarstek i prowadziła przez chodnik w stronę domku letniskowego.
Szczerze mówiąc na dworze było ciemno. Słońce schowało się za górami, a zabawnie oświetlone chmury, ledwo widoczne przez gesty las, przybrały kolor jasno różowy oraz ciemny, nie wdzięczny
błękit. Ruka stanęła przede mną i otworzyła drzwi, uśmiechnęła się do mnie lekko. Ponownie chwyciła mnie za rękę i wciągnęła do środka domu, do przedpokoju. Ściągnąłem tenisówki, a bluzę zawiesiłem na wieszaku. Zauważyłem swoją torbę z ubraniami, stojącą tuż obok drewnianych, kręconych schodów prowadzących na pierwsze piętro.
-Dlaczego tu jest moja torba?-zapytałem zaskoczony.
-Ichiru ją tu przyniósł.-odparła z uśmiechem.-Powiedział, że idzie się przespać, a później jedzie dalej...
-Jak to jedzie?-przerwałem jej. Chcąc czy nie chcąc zwróciłem uwagę na liczbę pojedynczą, a nie mnogą. Co mój ojciec znowu planował?-Przecież miałem jechać z nim!
-Nie krzycz.-Ruka jak zwykle zwróciła mi uwagę. Ciche prychnięcie z mojej strony i po kłopocie.-Powiedział, że ma jakieś sprawy do załatwienia i woli, żebyś został tutaj.
-Czyli uważa, że będę mu przeszkadzać.-wymruczałem pod nosem.
-Chcesz kakao czy herbatę?-zapytała zmieniając temat, jednocześnie wchodząc do kuchni.
Po ułożeniu swoich butów wziąłem do ręki jej reklamówkę z zakupami. Poszedłem za nią uśmiechając się szeroko, bo nie ma to jak szeroki, piękny, a zarazem wymuszony uśmiech. Położyłem reklamówkę na blacie kuchennym i pomogłem dziewczynie wyjąć wszystkie zakupione rzeczy. Ser biały, szynkę oraz masło włożyłem do lodówki, natomiast brunetka wyjęła z szafki dwa kubki.
-Wolę kakao.-odpowiedziałem po dłuższym czasie, a dziewczyna uśmiechnęła się.-Ale chcę zimne.
Przeszedłem na około blatu kuchennego i usiadłem na krześle. Patrzyłem się jak moja przyjaciółka wyciągała z półki łyżeczki oraz kakao. Nasypała do kubków mniej więcej taką samą ilość. Nie wiedziałem, czy mogę jej powiedzieć co zaszło między mną a Akirą. Zastanawiałem się co zrobi, kiedy się o tym wszystkim dowie. Chociaż znałem ją bardzo długo, nie mogłem przewidzieć, jaka będzie jej reakcja. Byliśmy trochę razem i owszem, przeszliśmy przez kilka kłótni. Najczęściej odbywały się one z błahych powodów i rzadko, ale to bardzo rzadko. Kochałem go. Bardzo go kochałem, chociaż nadal próbowałem zrozumieć słowa mojego ojca, gdy mówił, że jeżeli się kogoś kocha, to także umie się z tą osobą rozstać.
-Kakaoo!-krzyk brunetki wyrwał mnie z zamyślenia.
Otworzyłem szeroko oczy, gdy zorientowałem się, że przede mną stał kubek z zimnym napojem, a Ruka siedziała koło mnie. Zaśmiałem się nerwowo i spojrzałem na blat, natomiast moja przyjaciółka jak gdyby nigdy nic obserwowała mnie spod przymrużonych powiek.
-Powiedz mi co się stało.-zażądała.
Wziąłem kubek do prawej ręki. Był cały zielony, ozdobiony kolorowymi plamkami. Czułem jak zimno przenika przez niego. Westchnąłem cicho i napiłem się, chcąc chociaż trochę zyskać na czasie.
-Akira ze mną zerwał.-odpowiedziałem w końcu.
-Jak to zerwał?!-oburzyła się dziewczyna i o mało co, nie rozlała napoju na blat.-Zabiję go!-warknęła mrużąc oczy.-Zginie okrutną, długą i bolesną śmiercią, a później będzie się smażył w piekle!
-Ruka, spokojnie, proszę...- starałem się ją uciszyć szeptem. Położyłem obie dłonie na jej ramionach i zmusiłem, żeby usiadła.
-Jak on mógł?-powiedziała cicho i ze zdenerwowaniem napiła się kakao.-Przecież ty...nie rozumiem go.
-Po prostu się zakochał...-mrukłem bezmyślnie, a ona spojrzała na mnie tak jakby chciała go zamordować.
-Będzie zdychać w piekle.
-Ruka! To może i źle, że się zakochał. Przynajmniej dla mnie.- racjonalne myślenie wyłączone. Dziękuję za uwagę.- Ale nie kłóciliśmy się, to miłe, że mi o tym powiedział, a nie okłamywał, prawda?
Brunetka przyznała mi rację. Było jej głupio, była bardzo zła, ale mi ją przyznała. Nie chciałem się z nią sprzeczać, ponieważ to była kobieta z którą nie dało się wygrać kłótni. Od zawsze taka była. Uwielbiała postawić na swoim. Za wszelką cenę.
Zamilkła. Zdziwiło mnie to. Patrzyłem na jej oczy, w skupieniu patrzące się na blat kuchenny. Wiedziałem, że nad czymś rozmyśla.
-No i co teraz?-zapytała w końcu. Nie popatrzyła na mnie, lecz była jakaś inna reakcja. Zaczęła się bawić pasemkiem włosów.
-No i nic...ma chłopaka, jakby nie mam, a ja...nie mam nikogo.- odpowiedziałem. Wstałem, dopiłem kakao i podeszłem do umywalki umyć kubek.
-Jak to nie masz nikogo? Masz przecież jeszcze mnie.
Nie mam pomysłu co tu napisać....
wtorek, 19 sierpnia 2014
poniedziałek, 4 sierpnia 2014
AiS - Mój mały koszmar
Ohayo wszystkim, mam nadzieję, że humorki dopisują. Zamieszczam tu trochę, troszeczkę AiS na osłodę tego dzionka, z góry przepraszam za błędy w tekście:c
Jednakże mam nadzieję, że się spodoba:3
Proszę o komentarze, jeżeli ktoś przeczyta, natomiast pierwszy rozdział AiS...pracuję nad nim xD
AiS
Mój mały koszmar.
Przyjemna pustka, wszechogarniająca mnie ciemność nie przynosiła żadnych, kompletnie żadnych uczuć oprócz jednego. Miałem wrażenie jakbym spadał, raz za czas się unosił, ale za każdym razem kiedy z impetem leciałem w dół byłem spokojny, trwałem w bezruchu, a jednocześnie obserwowałem wszystko, co się dzieje dokoła. Kompletnie nic nie rozumiałem, a moim zdaniem było bezmyślne wpatrywanie się ciemność, która czasem mi coś pokazywała, na przykład, wydarzenia z mojej przeszłości. Znów się zatrzymałem, unosiłem się w powietrzu. Spokojnie leżałem czekając na to, co miało się stać, jednakże gdy po chwili czekania nadal nic się nie wydarzyło, zamkłem oczy i westchnąłem cicho, nie wiedząc co robić. Nagle poczułem, że stoję boso na ziemi. Trawa, tak samo jak miękkie płatki kwiatów przyjemnie łaskotały moje stopy. Zaciekawiony otworzyłem szeroko powieki, a moim oczom ukazał się bardzo miły dla mnie widok. Stałem na przeciwko mojej ulubionej kawiarni. Uśmiechnąłem się leciutko, wciągając przez nos uroczy zapach truskawek oraz brzoskwiń, który z niewiadomych powodów zawsze unosił się w kawiarni. Kiedy po raz pierwszy weszłem do niej, te owoce, ich zapach i smak od razu mnie uwiodły. Zawsze po szkole przechodziłem tam i coś sobie zamawiałem, przeprowadzając tam ze sobą kolegów oraz koleżanki. Siadaliśmy na polu, na zewnątrz kawiarni i obserwowaliśmy ludzi przechodzących przez ulicę. Śmialiśmy się, dogadywaliśmy sobie nawzajem. Tam także poznałem Akire.
Kiedy nagle go tam zobaczyłem, zaparło mi dech w piersiach, po prostu szybko wytrzymałem oddech. Czułem mocne bicie serca, swojego serca, a z zaskoczenia aż otwarły mi się usta. On siedział sobie spokojnie na naszej ławeczce, naszej ulubionej, tej, na której siedzieliśmy podczas naszej pierwszej randki. Akira był odwrócony plecami w moją stronę, za co szczerze dziękowałem, a jednocześnie przeklinałem los. Jego szare włosy delikatnie poruszały się pod wpływem wiatru, a ich czarne pasemka bardzo wyróżniały się na tle innych tworząc specyficzny kontrast.
Nie wiedziałem co mam zrobić. Stałem tam, nadal osłupiony i przyglądając się mu całkowicie odpłynąłem w świat swojej fantazji. Uważnie obserwowałem jak zabrał do ręki butelkę z sokiem i bardzo powoli pił, tak jakby wiedział, że się na niego patrzyłem.
Akira odłożył butelkę na stolik i odwrócił głowę w bok. Spojrzał na mnie jakby kątem oka, po czym uśmiechnął się. Pochylając się nad chłopakiem, który siedział obok niego złożył na jego ustach namiętny pocałunek, z kolei ten, oddał go łapczywie i jakby prosząc o więcej, położył obie dłonie na jego plecach przyciągając do siebie jego szczupłe ciało. Zrozpaczony patrzyłem na swojego byłego kochanka, który intensywnie pięścił językiem podniebienie blondyna, a jednocześnie zjeżdżał dłonią w dół jego pleców, pomrukując cicho.
Zamkłem oczy, nie chcąc widzieć dalej tego oszusta. Jego obietnice, moje nadzieje, nasze plany i całe życie...wszystko się skończyło za pomocą takiej krótkiej, oszczędnej w słowach rozmowie, raz po raz przerywaną głuchą, niepokojącą ciszą. Chociaż zamkłem oczy, pod powiekami i tak, i tak widziałem ten sam obraz; Akiry, tulącego do siebie jakiegoś chłopaka, który dla mnie był zupełnie obcy. Miał duże brązowe tęczówki, jasną, nieskazitelną cerę oraz blond włosy, gdzieś tak do ramion.
Nie wiedziałem co mam zrobić, a jedyny dźwięk jaki z siebie wydałem był cichy i żałosny, aż tak, że miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Zakryłem twarz dłońmi, mocno zacisłem powieki starając się uspokoić. Pociągłem nosem żeby zaraz nie wybuchnąć płaczem, żałosnym szlochem, który zawsze sprawiał, że czułem się odrobinę lżej, a jednocześnie upokarzał mnie niezmiernie, gdy ktoś widział mnie w takim stanie. Poczułem jak moje oczy napełniają się gorzkimi łzami. Po krótkiej chwili spłyneły w dół po moich rumianych policzkach, aż w końcu wylądowały na trawniku, tuż przy mojej stopie. Jeszcze raz spojrzałem w stronę kawiarni, ale ich już tam nie było. Widziałem tylko siebie. Swoje żałosne odbicie w lustrze.
Ciemne, rude włosy do ramion, delikatna grzywka po prawej stronie twarzy. Idealnie zasłaniała oczy, a chociażby jedno z nich o jasnym, często radosnym kolorze zieleni, jaskrawej, a zarazem innej, takiej delikatnej, bliskiej. Na wypukłych policzkach, choć w tamtej chwili ozdabiały je łzy i wielkie wory pod oczami, były też inne defekty, z związku z tym, moja skóra nie była zbytnio gładka oraz delikatna w dotyku.
Ja, Senri, chłopak dość wysoki, a zarazem niski, dość chudy, często z rozpromienioną twarzyczką i z uśmiechem na ustach, dotknąłem krawędzi lustra, które pod moim dotykiem tak jakby zaczęło pękać. Nie przestraszyłem się jednak. Ostrożnie przejechałem dłonią przez połowę jego szerokości i zatrzymałem się w pewnym momencie. Po chwili zastanowienia nacisnąłem całą dłonią na środek lustra, a jego odłamki w niewiarygodnie szybkim tempie odłamały się i wbiły się prosto w moje oczy, uszy, usta, dłonie oraz serce, raniąc je. Od tamtej pory nie widziałem tego co było słuszne, nie słyszałem nic, nie mogłem powiedzieć, a tym bardziej zawołać o pomoc, a moje dłonie zostały ostro zranione. Serce natomiast jakby pod wpływem jakiegoś czaru, zostało nieczułe na jakiekolwiek uczucia, w tym miłość.
Jednakże mam nadzieję, że się spodoba:3
Proszę o komentarze, jeżeli ktoś przeczyta, natomiast pierwszy rozdział AiS...pracuję nad nim xD
AiS
Mój mały koszmar.
Przyjemna pustka, wszechogarniająca mnie ciemność nie przynosiła żadnych, kompletnie żadnych uczuć oprócz jednego. Miałem wrażenie jakbym spadał, raz za czas się unosił, ale za każdym razem kiedy z impetem leciałem w dół byłem spokojny, trwałem w bezruchu, a jednocześnie obserwowałem wszystko, co się dzieje dokoła. Kompletnie nic nie rozumiałem, a moim zdaniem było bezmyślne wpatrywanie się ciemność, która czasem mi coś pokazywała, na przykład, wydarzenia z mojej przeszłości. Znów się zatrzymałem, unosiłem się w powietrzu. Spokojnie leżałem czekając na to, co miało się stać, jednakże gdy po chwili czekania nadal nic się nie wydarzyło, zamkłem oczy i westchnąłem cicho, nie wiedząc co robić. Nagle poczułem, że stoję boso na ziemi. Trawa, tak samo jak miękkie płatki kwiatów przyjemnie łaskotały moje stopy. Zaciekawiony otworzyłem szeroko powieki, a moim oczom ukazał się bardzo miły dla mnie widok. Stałem na przeciwko mojej ulubionej kawiarni. Uśmiechnąłem się leciutko, wciągając przez nos uroczy zapach truskawek oraz brzoskwiń, który z niewiadomych powodów zawsze unosił się w kawiarni. Kiedy po raz pierwszy weszłem do niej, te owoce, ich zapach i smak od razu mnie uwiodły. Zawsze po szkole przechodziłem tam i coś sobie zamawiałem, przeprowadzając tam ze sobą kolegów oraz koleżanki. Siadaliśmy na polu, na zewnątrz kawiarni i obserwowaliśmy ludzi przechodzących przez ulicę. Śmialiśmy się, dogadywaliśmy sobie nawzajem. Tam także poznałem Akire.
Kiedy nagle go tam zobaczyłem, zaparło mi dech w piersiach, po prostu szybko wytrzymałem oddech. Czułem mocne bicie serca, swojego serca, a z zaskoczenia aż otwarły mi się usta. On siedział sobie spokojnie na naszej ławeczce, naszej ulubionej, tej, na której siedzieliśmy podczas naszej pierwszej randki. Akira był odwrócony plecami w moją stronę, za co szczerze dziękowałem, a jednocześnie przeklinałem los. Jego szare włosy delikatnie poruszały się pod wpływem wiatru, a ich czarne pasemka bardzo wyróżniały się na tle innych tworząc specyficzny kontrast.
Nie wiedziałem co mam zrobić. Stałem tam, nadal osłupiony i przyglądając się mu całkowicie odpłynąłem w świat swojej fantazji. Uważnie obserwowałem jak zabrał do ręki butelkę z sokiem i bardzo powoli pił, tak jakby wiedział, że się na niego patrzyłem.
Akira odłożył butelkę na stolik i odwrócił głowę w bok. Spojrzał na mnie jakby kątem oka, po czym uśmiechnął się. Pochylając się nad chłopakiem, który siedział obok niego złożył na jego ustach namiętny pocałunek, z kolei ten, oddał go łapczywie i jakby prosząc o więcej, położył obie dłonie na jego plecach przyciągając do siebie jego szczupłe ciało. Zrozpaczony patrzyłem na swojego byłego kochanka, który intensywnie pięścił językiem podniebienie blondyna, a jednocześnie zjeżdżał dłonią w dół jego pleców, pomrukując cicho.
Zamkłem oczy, nie chcąc widzieć dalej tego oszusta. Jego obietnice, moje nadzieje, nasze plany i całe życie...wszystko się skończyło za pomocą takiej krótkiej, oszczędnej w słowach rozmowie, raz po raz przerywaną głuchą, niepokojącą ciszą. Chociaż zamkłem oczy, pod powiekami i tak, i tak widziałem ten sam obraz; Akiry, tulącego do siebie jakiegoś chłopaka, który dla mnie był zupełnie obcy. Miał duże brązowe tęczówki, jasną, nieskazitelną cerę oraz blond włosy, gdzieś tak do ramion.
Nie wiedziałem co mam zrobić, a jedyny dźwięk jaki z siebie wydałem był cichy i żałosny, aż tak, że miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Zakryłem twarz dłońmi, mocno zacisłem powieki starając się uspokoić. Pociągłem nosem żeby zaraz nie wybuchnąć płaczem, żałosnym szlochem, który zawsze sprawiał, że czułem się odrobinę lżej, a jednocześnie upokarzał mnie niezmiernie, gdy ktoś widział mnie w takim stanie. Poczułem jak moje oczy napełniają się gorzkimi łzami. Po krótkiej chwili spłyneły w dół po moich rumianych policzkach, aż w końcu wylądowały na trawniku, tuż przy mojej stopie. Jeszcze raz spojrzałem w stronę kawiarni, ale ich już tam nie było. Widziałem tylko siebie. Swoje żałosne odbicie w lustrze.
Ciemne, rude włosy do ramion, delikatna grzywka po prawej stronie twarzy. Idealnie zasłaniała oczy, a chociażby jedno z nich o jasnym, często radosnym kolorze zieleni, jaskrawej, a zarazem innej, takiej delikatnej, bliskiej. Na wypukłych policzkach, choć w tamtej chwili ozdabiały je łzy i wielkie wory pod oczami, były też inne defekty, z związku z tym, moja skóra nie była zbytnio gładka oraz delikatna w dotyku.
Ja, Senri, chłopak dość wysoki, a zarazem niski, dość chudy, często z rozpromienioną twarzyczką i z uśmiechem na ustach, dotknąłem krawędzi lustra, które pod moim dotykiem tak jakby zaczęło pękać. Nie przestraszyłem się jednak. Ostrożnie przejechałem dłonią przez połowę jego szerokości i zatrzymałem się w pewnym momencie. Po chwili zastanowienia nacisnąłem całą dłonią na środek lustra, a jego odłamki w niewiarygodnie szybkim tempie odłamały się i wbiły się prosto w moje oczy, uszy, usta, dłonie oraz serce, raniąc je. Od tamtej pory nie widziałem tego co było słuszne, nie słyszałem nic, nie mogłem powiedzieć, a tym bardziej zawołać o pomoc, a moje dłonie zostały ostro zranione. Serce natomiast jakby pod wpływem jakiegoś czaru, zostało nieczułe na jakiekolwiek uczucia, w tym miłość.
Subskrybuj:
Posty (Atom)